środa, 11 lutego 2015

KIEDY DZIECKO ŹLE WIDZI..

Zaskoczenie wywołuje w innych fakt, że Oskar nosi okulary. Moi rodzice posunęli się nawet do tego, że przypuszczali, iż kupiliśmy synkowi okulary zerówki tak dla zabawy... Nie, to nie są zabawkowe okulary. To szkła z prawdziwego zdarzenia, choć ze specjalnego, niezniszczalnego tworzywa, z prawdziwą wadą do korekcji. Często też pada pytanie, jak doszliśmy do tego, że oski ma wadę, oraz do jakiego lekarza okulisty chodzimy, że nie uznał on, iż dziecku w takim wieku zmierzyć wady wzroku nie da rady. Można zmierzyć wadę dziecku w każdym wieku. trzeba tylko pamiętać, że do trzeciego roku życia dzieci mają tendencję do nadwzroczności i to jest fizjologiczne. A jak to wyglądało u nas?


Razem z Mężem mamy wady wzroku. Ja mam wadę minusową, mój Mąż ma astygmatyzm, który jest dziedziczny. To właśnie on skłonił nas do zapukania do drzwi okulisty. Po Oskarze nie było i nadal nie widać, żeby miał jakiekolwiek problemy ze wzrokiem, nie nim zatem się sugerowaliśmy. 

Umówiłam Oskiego do okulistki, którą znałam jeszcze z czasów mojej pracy w szpitalu. Świetny specjalista, z fantastycznym podejściem do dzieci. Niestety jednak w punkcie, w którym przyjmuje, na tą chwilę nie ma sprzętu dostosowanego do tak maleńkiego pacjenta. Chodzi mianowicie o sprzęt mobilny. Gdyby Oskar zechciał przyłożyć oko do stacjonarnego sprzętu, aby lekarz mógł sprawdzić poziom astygmatyzmu, nie byłoby problemu. Tymczasem jedynym wyjściem było zakropienie/posmarowanie oczu atropiną i przytrzymanie dziecka tak, by lekarz mógł sprawdzić wadę sprzętem mobilnym.

Zostaliśmy więc odesłani do innej lekarki, która zresztą przyjmuje na NFZ, ale równie świetnie zna się na okulistyce. Pierwsze badanie, wykonane nieco na siłę, kiedy to próbowaliśmy (Mąż i ja) przytrzymać Oskara, aby lekarz mógł "kliknąć" sprzętem wiązkę światła w źrenicę Oskiego i zmierzyć stopień wady, wykazało, że rzeczywiście jakaś wada jest. Ale aby dobrać odpowiednie okulary, potrzebne jest dokładne badanie. A zatem zmuszeni byliśmy podać synkowi atropinę.

Atropina ma na celu rozluźnienie mięśnia odpowiadającego za otwieranie i zamykanie źrenicy, dzięki czemu źrenica jest cały czas otwarta i jest możliwe zajrzenie wgłąb oka. Fakt ten jednak jednocześnie wskazuje, że badanie to powinno być wykonywane późną jesienią i zimą, kiedy natężenie zewnętrznego światła nie jest wysokie, a dzień jest w miarę krótki - chodzi tu o komfort dziecka. Atropina bowiem może działać przez kilka do kilkunastu dni.

Podaje się ją w kroplach lub w maści. Przygotowywana jest w warunkach sterylnych niektórych aptek (trzeba wcześniej dowiedzieć się, która apteka w pobliżu robi leki oczne) na zlecenie receptowe lekarza. Nie może być przechowywana zbyt długo przez wzgląd na namnażające się w niej bakterie, dlatego powinna być zrobiona na dzień przez pierwszym podaniem leku do oka. Jeśli podaż ma trwać 3 dni (czasem zlecane jest podawanie przez 5 dni), odebrać lek należy 4 dni przed badaniem lekarskim.

Sama podaż leku też musi odbywać się w warunkach jak najczystszych. Miałam do dyspozycji mikroskopijną dawkę maści. Musiałam wyszukać spośród łyżeczek do herbaty taką, która miała wąską i zaokrągloną końcówkę, wyparzyć ją we wrzątku i dopiero wtedy nabrać na nią odrobinę maści, po czym posmarować wewnętrzną dolną powiekę Oskara, jedną i drugą. Oski nie przepadał za tym, ale nie histeryzował, więc spokojnie dawałam sobie radę bez niczyjej pomocy.

Samo badanie wywołało w nim więcej stresów, choć nie wiem doprawdy, dlaczego. W tym przypadku ja trzymałam Oskara między nogami i za klatkę, mój Mąż natomiast przytrzymywał głowę synka, aby ten ruszał się jak najmniej. Zaletą atropiny jest to, że przy nawet największym spięciu dziecka mięśnie oka nie napinają się, co przy badaniu bez atropiny może zakłamać wynik (na niekorzyść). 

Badanie potwierdziło nadwzroczność (która do końca 3 roku życia jest fizjologiczna i powinna sama "zejść"), ale także astygmatyzm. Dość znaczny, dlatego właśnie okulistka przepisała Oskarowi receptę na okulary. Nie były tanie, ale nie można wymagać niskiej ceny od okularów, które rzucone, zdeptane nie zniszczą się. A to właśnie się z nimi dzieje, kiedy Oski nie ma ochoty ich dłużej nosić.

Nie jest łatwo przekonać go, że dla własnego dobra musi je nosić. Na spacery zawsze zakładamy mu je na nosek, zawsze, kiedy idzie na kolana Taty i oglądają razem bajki, ale kiedy biega po domu i bawi się, co stanowi przecież największą część jego życia, okulary ląduje wszędzie, tylko nie na nosie Oskiego. 

W kwietniu mamy kontrolę. Póki co nastawiamy się na to, aby pomóc mu pokonać wadę.

Apel do wszystkich rodziców, którzy noszą okulary:
Nawet jeśli Wasze dziecko nie wykazuje oznak wady wzroku, sam fakt, że Wy ją macie, sugeruje, że Wasze dziecko znajduje się w grupie ryzyka i powinno być skontrolowane przez okulistę. Dzieci, które zaczną nosić okularki przed ukończeniem 3 roku życia, mają duże szanse na to, aby zmniejszyć istniejącą wadę, czasem nawet ją zlikwidować. Dlaczego nie dać im takiej szansy? Nie dajcie się zwieść lekarzom, którzy powiedzą Wam, że takim maluszkom wady wzroku zmierzyć nie można. Można, a czasem wręcz trzeba. Szukajcie innych lekarzy. Jeśli ktoś jest z Wrocławia lub okolic, mogę podać namiar na punkt, do którego chodzimy my.



6 komentarzy:

  1. My pilnujemy bardzo uszy, bo Łukasz jest na jedno ucho prawie głuchy. Na szczęście na razie badania nic nie wykazały u żadnej z dziewczynek. Wizyta u okulisty czeka mnie niedługo w Victorią, już jesteśmy zapisane. Wcześniej nigdy nie pomyślałam, żeby dziewczynki do okulisty zabrać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że coś się zaczęło dziać z oczkami, że zdecydowaliscie się udać do okulisty?
      Trzymam kciuki za prawidłowe wyniki :)

      Usuń
  2. Cześć Joasiu. Ja poproszę o namiary na Waszą Panią okulistkę. Ja i krótkowzroczność i astygmatyzm. Mój mąż jako mały szkrab nosił plusy, ale z wiekiem mu się wyrównało. Tak więc gdyby tylko on był jakoś obciążony to pół biedy, niestety martwię się żeby moja wada nie przeszła na Frania. Pocieszam się tym, że ja i moje kuzynostwo nosimy okulary po dziadkach, a nie po rodzicach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysłałam Ci wiadomość prywatną na fb :)

      Po dziadkach, czy rodzicach - nie ma znaczenia. Geny są i trzeba to sprawdzić, a ten punkt naprawdę polecam :)

      Usuń
  3. Asiu, uświadomiłaś mi, że moje dziecko jest w grupie ryzyka. Będę o tym pamiętać przy kolejnej wizycie u naszego lekarza.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skontrolujcie koniecznie wzrok Marysi. Ona jest duża, może nie trzeba będzie atropiny (oby!) i spokojnie da sobie sprawdzić oczka.

      Uściski!

      Usuń

To nie jest zwykły pamiętnik. To jest poradnik inspirowany własnym życiem, własnymi emocjami, przygodami, problemami.. Znajdziesz tu odpowiedzi na pytania, które od dawna chodziły Ci po głowie..

..cieszę się, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią..
..Twój komentarz wiele dla mnie znaczy - pamiętaj, że zawsze odpowiadam, bo jest to wyraz mojego szacunku dla Twojego czasu..