piątek, 2 maja 2014

ZDROWE DZIECKO NA URLOPIE TO URLOP UDANY, CZYLI JAK UNIKNĄĆ CHORÓB W PODRÓŻY

Kiedyś przeczytałam w jakiejś książce o podróżach z dziećmi, że na urlopie body z jedną plamką przestaje być zakwalifikowane do prania, że inaczej patrzy się na definicję brudnego ubrania, zarówno dziecięcego, jak i własnego. I faktycznie – na urlopie możesz dwa dni pod rząd chodzić w tym samym podkoszulku, co w domu byłoby być może nie do pomyślenia, albo plama po kapiącym w upale lodzie nie robi już takiego wrażenia, jak w miejscu zamieszkania. I bardzo dobrze! Na urlopie powinniśmy się przede wszystkim bawić, a nie zamartwiać. Ale od jednego nie możemy wziąć urlopu – od zachowania higieny. Nieważne – w domu, w aucie, samolocie, na campingu, w hotelu czy namiocie – higiena przy dziecku, zwłaszcza przy niemowlaku, to podstawa! Ale także istotne znaczenie ma niepozbawianie dziecka bariery ochronnej. Jak to robić?



DBAJMY O BRZUSZEK MALUCHA

Przede wszystkim, w czasie urlopu nie odstawiaj dziecka od piersi. Jeśli akurat na ten czas zaplanowałaś całkowite przejście na pokarmy stałe, wstrzymaj się te kilka dni czy tygodni. Powodem są naturalnie przeciwciała, które dostają się do przewodu pokarmowego dziecka wzmacniając go, a podczas zmiany warunków środowiskowych, zmiany wody, czy warzyw i owoców, jest to bardzo ważne. Nie chodzi nawet o zanieczyszczenia, ale o zwykłą, przyjazną mieszkańcom konkretnych miejsc, a dla przyjezdnych obcą, przez co niebezpieczną, florę bakteryjną, która może przyczynić się do wystąpienia problemów w postaci biegunek czy wymiotów.

O biegunkach i wymiotach będę szerzej pisać w niedługim czasie, dziś skupię się na kilku innych aspektach.

Kiedy karmisz dziecko, nieważne, czy piersią, czy z butelki, czy też podajesz mu stałe pokarmy, zachowanie higieny jest niezbędne. W podróży dotykamy różnych przedmiotów, które miały styczność z innymi osobami, niekoniecznie czystymi lub przestrzegającymi higieny, pocimy się w słońcu. W takich warunkach przenoszenie bakterii na pierś, butelkę, czy łyżeczkę jest wielce prawdopodobne. Najlepiej mieć pod ręką nawilżone chusteczki do pielęgnacji niemowląt oraz antybakteryjny preparat dezynfekujący dłonie. My zaopatrzyliśmy się w taki dla dorosłych, ale są preparaty przeznaczone specjalnie dla dzieci, jeśli więc Wasze dziecko jada samo, koniecznie trzeba się w nie zaopatrzyć, aby przed każdym karmieniem umyć dziecku łapki.
Należy pamiętać także, aby nie trzymać zbyt długo otwartych słoiczków z pokarmem dla niemowlaka, kaszek w butelce czy wody, herbatki lub soczku w cieple, na przykład podczas długiej podróży autem. Osobiście wychodzę z założenia, że pokarm stały podaję Oskarowi maksymalnie w ciągu dwóch godzin od otwarcia słoiczka, natomiast wodę – w ciągu 4-5 godzin. I nigdy Oskar nie miał problemów z układem pokarmowym. Moje własne mleko, na szczęście się nie psuje, mogę więc podawać mu je na postojach bez obaw ;)

Pamiętajcie też, że, jeśli karmicie malucha prosto ze słoiczka, po zakończeniu karmienia nie powinniście już do niego wracać, ponieważ wraz z łyżeczką, którą nabieraliście jedzenie, do słoiczka dostały się bakterie z buźki malca i zdążyły się namnożyć. Lepiej nie ryzykować i wyrzucić tą resztkę, którą chcieliście zostawić na później.

Przy okazji podawania pokarmów warto zaznaczyć, że na urlopie często kusi nas podanie maluchowi pożywienia, które nie jest przeznaczone dla niego, a dla nas jest atrybutem wolności wakacyjnej, jak lody, frytki, gofry. Absolutnie nie można podawać niemowlakowi tego typu niezdrowych przekąsek! Starszym dzieciom także dozowałabym takie atrakcje, aby nie rozbudzać w nich potrzeby pochłaniania pustych kalorii, a postawiłabym na owoce, zwłaszcza, gdy jesteście w kraju w nie bogatym, jak chociażby Hiszpania (za to Hiszpanię uwielbiamy właśnie, że najróżniejsze owoce możemy kupić za grosze, a ich świeżość jest o niebo wyższa niż polskich owoców..).

Dzieci w podróży potrzebują czasem jakichś gryzaków czy smoczków. My smoczków ze sobą nie wozimy (chyba że do zabawy, jak inne gryzaczki), ale różne przedmioty, które można popodgryzać, owszem. Gryzaki od MAM, grzechotki z miękkimi miejscami do gryzienia - to nasz stały zestaw do zabrania w drogę. Zwykle bywa tak, że kilka z nich znajdzie się na wycieraczce auta, czy na siedzeniu lub w foteliku Oskara. Takie gryzaki idą od razu w odstawkę, ponieważ miejsca te są pełne bakterii, a jeśli chcemy ustrzec się biegunki, przed podaniem ich ponownie dziecku należy je wyparzyć/wysterylizować. Podobnie z pluszakami – zanim podacie je maluchowi, powinny być wyprane, mimo że kosztować Was to będzie trochę zachodu.


SKÓRA DZIECKA JEST RÓWNIE WAŻNA!

Często zapominamy, że skóra niemowlęcia jest niezwykle cienka, nie posiada bariery ochronnej przed ostrymi promieniami słońca i jest bardzo podatna na uszkodzenia. Wystawiamy malucha na ostre słońce, a jeśli nawet nie, to umyka naszej uwadze to, że jego nóżki w spacerówce narażone są na promienie, gdy spacerujemy po deptaku, czy miasteczku. A zło czyha i następnego dnia może się okazać, że skóra naszego malucha jest poparzona.

Przegrzewanie dziecka to chyba jeden z częstszych problemów zdrowotnych podczas upalnych dni. Mamy dziwną tendencję do ubierania dziecka w wiele warstw, pomimo względnie wysokiej temperatury. Zasada jest taka, że noworodka ubieramy tak, jak siebie plus dwie warstwy dodatkowo, a niemowlaka – tak, jak siebie plus jedna warstwa. Maksymalnie. A jeśli uważacie, albo Wasze dziecko uważa, że może być ubrane, jak Wy, nie ma przeciwwskazań. Wystarczy sprawdzić kark malucha, żeby wiedzieć, czy marznie, czy jest mu za gorąco (dłonie nie są wyznacznikiem, tak jak i gorące czoło nie jest objawem gorączki). Objawami silnego przegrzania może być też niepokój, brak apetytu, a nawet wymioty. Istotne znaczenie w takiej sytuacji ma przeniesienie dziecka w chłodniejsze miejsce i pojenie płynami.

Musicie wziąć też pod uwagę, że, nawet jeśli ubierzecie dziecko lekko, a wsadzicie je do ciemnej spacerówki i postawicie budkę w dobrych intencjach uchronienia go przed promieniami słonecznymi, to w środku robi się sauna i może to skutkować potówkami (różowe plamki i grudki na tych częściach ciała dziecka, które są zakryte i narażone na przegrzanie, czyli szyja, plecy, pachy, pachwina i pośladki; znikają, gdy skóra dostanie świeżego, chłodniejszego powietrza; jeśli nie dostanie – zmienią się w zmiany ropne), spoceniem się malucha (mokre od potu ubranko należy w miarę szybko zmienić, żeby maluszek się nie przeziębił), czy większymi problemami, niż gdybyście po prostu użyli kremu z wysokim filtrem przeznaczonym dla dzieci i zwyczajnie odkryli budkę. A gdy za moment wejdziecie do sklepu, który zapewne będzie klimatyzowany, termoregulacja Waszego dziecka oszaleje, spowoduje spadek odporności i maluch, niczym świeże bułeczki, wystawiony będzie na pożarcie wirusów, bakterii i pasożytów, które tylko czekają na taką okazję. Ubierajcie zatem swoje dzieci odpowiednio do pogody, z uwzględnieniem ich samopoczucia, nie gotujcie ich w spacerówkach i nie wyziębiajcie w zimnych sklepach, a będzie dobrze!

Na urlopie nie trudno też o oparzenia słoneczne. W przypadku niemowlaków podobno wystarczy kwadrans plażowania i problem gotowy. A że jest to problem, wie zapewne każdy, kto kiedykolwiek doznał oparzenia po długim leżeniu w ostrym słońcu (najczęściej dochodzi do oparzeń w samo południe, najlepiej więc wystawiać się na słońce w godzinach przedpołudniowych lub popołudniowych). Krem z filtrem, przynajmniej 50 UV, należy koniecznie stosować u niemowlaków, gdy planujemy odkrycie małego ciałka, ale trzeba też pamiętać, by smarować malucha kilka razy w czasie ekspozycji, bo woda, piasek, czy inne przedmioty w jego okolicy skutecznie ścierają krem z ciała malucha. 

Oparzenia słoneczne objawiają się łagodnym, choć nieco bolesnym zaczerwienieniem skóry, aż do bardzo bolesnych pęcherzy, wypełnionych płynem surowiczym, obrzęków i gorączki. W przypadku lekkiego zaczerwienienia należy schłodzić dziecko w letniej wodzie lub na miejsce oparzenia nałożyć chłodny okład, zsiadłe mleko, serwatkę lub preparat z d-panthenolem, i obserwować rozwój sytuacji. W przypadku cięższych oparzeń konieczna jest wizyta na pogotowiu lub wezwanie lekarza, aby ocenił stopień oparzenia i przepisał maści z antybiotykiem (kiedy pęcherze będą pękać, może dojść do nadkażenia tego miejsca) oraz podawanie dziecku preparatów przeciwgorączkowych i wykonywanie okładów. Pęcherzy nie wolno przebijać, a oparzonej skóry przecierać! Skórę taką już do końca urlopu należy skutecznie chronić przed promieniowaniem słonecznym, bo będzie ona bardzo wrażliwa do momentu zagojenia ranek i zniknięcia zaczerwienienia i obrzęków.

Jeszcze groźniejszy może być udar słoneczny, który zdarza się częściej, niż się wydaje. Sama kiedyś dostałam udaru po godzinnym leżeniu na plaży (w samo południe) i nie chciałabym tego powtarzać.. Udaru można także dostać, jeśli przebywamy zbyt długo w zbyt mocno nagrzanym aucie (NIE WOLNO ZOSTAWIAĆ DZIECKA SAMEGO W ZAMKNIĘTYM SAMOCHODZIE NAWET NA CHWILĘ!), weźcie to pod uwagę podczas planowania podróży! Udar objawia się bólami głowy i wymiotami (w moim przypadku nasilały się podczas zmiany ułożenia głowy, musiałam więc utrzymywać ją w jednej pozycji, aby zmniejszyć ich natężenie), a skóra staje się mocno nagrzana, wilgotna i czerwona, a po jakimś czasie całkowicie sucha. Maluch jest osłabiony, ma się wrażenie, że nie ma z nim kontaktu. Ponieważ gruczoły potowe przestają działać, temperatura ciała rośnie drastycznie. Koniecznie wezwijcie pogotowie i próbujcie obniżyć temperaturę.


BLISKIE STARCIE Z OWADAMI

Nic strasznego, nawet ugryzienie osy, jeśli dziecko nie jest uczulone na jej jad. A co, jeśli nie wiecie, czy Wasza pociecha bez większego problemu zniosłaby taki kontakt trzeciego stopnia? Najlepiej zaopatrzyć się w preparat skutecznie odstraszający wszelkie insekty – komary (które są brudnymi owadami), meszki (których ugryzienie jest bolesne i powoduje rozlaną, czerwoną, swędzącą plamę na skórze), osy i pszczoły (pszczoła zostawia w naszym ciele żądło, osa - ból w miejscu ukłucia), czy kleszcze (sprawca boreliozy).
Jak postępować, jeśli doszło do ukąszenia czy ugryzienia? Zranione miejsce przetrzyjcie odkażającym preparatem. Po ukąszeniu komara czy meszki można zastosować specjalny preparat. Jeśli Wasze dziecko jest uczulone na jad komara, w miejscu ukłucia pojawią się twarde, swędzące grudki. Dobrze by było, gdyby obejrzał je pediatra.
Żądło pszczoły oraz kleszcza starajcie się wyciągnąć delikatnie i jak najszybciej. Na końcu żądła pszczoły znajduje się woreczek z jadem – po jego rozerwaniu do ciała dziecka dostanie się dodatkowa porcja jadu, natomiast kleszcza nie traktujcie niczym tłustym (mimo że często mówi się o tym, żeby posmarować go masłem, bo usunięcie go będzie łatwiejsze), bo zacznie się dusić i zwymiotuje do rany zarażając malucha. W ślinie i wymiocinach kleszcza znajdują się zarazki powodujące odkleszczowe zapalenie opon mózgowych. Kleszcza wyciągajcie pęsetą, chwytając jak najbliżej skóry i wykręcając go delikatnie lub po prostu ciągnąc na zewnątrz. Starajcie się go nie zmiażdżyć, ani nie oderwać ciała od głowy! Po wyciągnięciu kleszcza z ciała, zabijcie go, żeby nie miał szans przyczepić się do innego kawałka ciała dziecka lub Waszego.
Jeśli po ugryzieniu osy czy pszczoły maluch zaczyna puchnąć, albo został ugryziony w język lub szyję, należy koniecznie pojechać na pogotowie! W pierwszym przypadku może dojść do wstrząsu anafilaktycznego, który może być przyczyną nawet śmierci dziecka, w drugim przypadku – może dojść do uduszenia.
Jeśli w ciągu 30 dni po ukąszeniu kleszcza na skórze dziecka pojawi się rumień, koniecznie udajcie się do pediatry i poinformujcie go o kontakcie z kleszczem. Może to być objaw boreliozy, groźnej w skutkach choroby, i konieczne będzie podanie antybiotyków. Dobrym pomysłem jest szczepienie, pamiętać jednak należy, że szczepić się trzeba regularnie, bo jedna szczepionka nie wystarcza.

Mam jednak nadzieję, że nie spotka Was podczas Waszego urlopu żadna z powyższych dolegliwości! J

4 komentarze:

  1. Mnie najbardziej mrozi krew w żyłach sama myśl o ukąszeniach czy użądleniach... Ale pewnie żadnego dziecka nie da się przed tym ustrzec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby można psikać dziecko specjalnymi sprejami (kupiliśmy taki dla maluszków), ale na ile skuteczne one są, nie wiadomo. Można też nie pozwalać dziecku chodzić boso po trawie, pić słodkich napojów, nie wchodzić do lasów, itd.. itp.. Ale co to znowu za życie :) Trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze, a w razie czego szybko interweniować.

      Usuń
  2. bardzo dobrze napisane. Ja jednak problem widzę gdzie indziej, mianowicie w decyzji o wyjezdzie. Z tego co zauwazyłam to rodzice boja sie wyjezdzac dziecmi bo tyyyyle to zachodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym wpis też będzie ;) A swoją drogą, mam nadzieję, że po Twoim wpisie na ten temat (wyjazdów z dziećmi), wiele rodziców przestało mieć obawy ;)

      Usuń

To nie jest zwykły pamiętnik. To jest poradnik inspirowany własnym życiem, własnymi emocjami, przygodami, problemami.. Znajdziesz tu odpowiedzi na pytania, które od dawna chodziły Ci po głowie..

..cieszę się, że chcesz podzielić się ze mną swoją opinią..
..Twój komentarz wiele dla mnie znaczy - pamiętaj, że zawsze odpowiadam, bo jest to wyraz mojego szacunku dla Twojego czasu..