Kiedyś przeczytałam w jakiejś
książce o podróżach z dziećmi, że na urlopie body z jedną plamką przestaje być
zakwalifikowane do prania, że inaczej patrzy się na definicję brudnego ubrania,
zarówno dziecięcego, jak i własnego. I faktycznie – na urlopie możesz dwa dni
pod rząd chodzić w tym samym podkoszulku, co w domu byłoby być może nie do
pomyślenia, albo plama po kapiącym w upale lodzie nie robi już takiego
wrażenia, jak w miejscu zamieszkania. I bardzo dobrze! Na urlopie powinniśmy
się przede wszystkim bawić, a nie zamartwiać. Ale od jednego nie możemy wziąć
urlopu – od zachowania higieny. Nieważne – w domu, w aucie, samolocie, na
campingu, w hotelu czy namiocie – higiena przy dziecku, zwłaszcza przy niemowlaku,
to podstawa! Ale także istotne znaczenie ma niepozbawianie dziecka bariery
ochronnej. Jak to robić?
DBAJMY O BRZUSZEK MALUCHA
Przede wszystkim, w czasie urlopu nie odstawiaj dziecka od
piersi. Jeśli akurat na ten czas zaplanowałaś całkowite przejście na
pokarmy stałe, wstrzymaj się te kilka dni czy tygodni. Powodem są naturalnie
przeciwciała, które dostają się do przewodu pokarmowego dziecka wzmacniając go,
a podczas zmiany warunków środowiskowych, zmiany wody, czy warzyw i owoców,
jest to bardzo ważne. Nie chodzi nawet o zanieczyszczenia, ale o zwykłą,
przyjazną mieszkańcom konkretnych miejsc, a dla przyjezdnych obcą, przez co
niebezpieczną, florę bakteryjną, która może przyczynić się do wystąpienia
problemów w postaci biegunek czy wymiotów.
O biegunkach i wymiotach będę
szerzej pisać w niedługim czasie, dziś skupię się na kilku innych aspektach.
Kiedy karmisz dziecko, nieważne,
czy piersią, czy z butelki, czy też podajesz mu stałe pokarmy, zachowanie higieny jest niezbędne. W
podróży dotykamy różnych przedmiotów, które miały styczność z innymi osobami,
niekoniecznie czystymi lub przestrzegającymi higieny, pocimy się w słońcu. W
takich warunkach przenoszenie bakterii na pierś, butelkę, czy łyżeczkę jest
wielce prawdopodobne. Najlepiej mieć pod ręką nawilżone chusteczki do
pielęgnacji niemowląt oraz antybakteryjny preparat dezynfekujący dłonie. My
zaopatrzyliśmy się w taki dla dorosłych, ale są preparaty przeznaczone
specjalnie dla dzieci, jeśli więc Wasze dziecko jada samo, koniecznie trzeba
się w nie zaopatrzyć, aby przed każdym karmieniem umyć dziecku łapki.
Należy pamiętać także, aby nie trzymać zbyt długo otwartych słoiczków
z pokarmem dla niemowlaka, kaszek w butelce czy wody, herbatki lub soczku w
cieple, na przykład podczas długiej podróży autem. Osobiście wychodzę z
założenia, że pokarm stały podaję Oskarowi maksymalnie w ciągu dwóch godzin od
otwarcia słoiczka, natomiast wodę – w ciągu 4-5 godzin. I nigdy Oskar nie miał
problemów z układem pokarmowym. Moje własne mleko, na szczęście się nie psuje,
mogę więc podawać mu je na postojach bez obaw ;)
Pamiętajcie też, że, jeśli karmicie malucha prosto ze słoiczka,
po zakończeniu karmienia nie powinniście już do niego wracać, ponieważ wraz
z łyżeczką, którą nabieraliście jedzenie, do słoiczka dostały się bakterie z
buźki malca i zdążyły się namnożyć. Lepiej nie ryzykować i wyrzucić tą resztkę,
którą chcieliście zostawić na później.
Przy okazji podawania pokarmów
warto zaznaczyć, że na urlopie często kusi nas podanie maluchowi pożywienia,
które nie jest przeznaczone dla niego, a dla nas jest atrybutem wolności
wakacyjnej, jak lody, frytki, gofry. Absolutnie
nie można podawać niemowlakowi tego typu niezdrowych przekąsek! Starszym
dzieciom także dozowałabym takie atrakcje, aby nie rozbudzać w nich potrzeby
pochłaniania pustych kalorii, a postawiłabym na owoce, zwłaszcza, gdy jesteście
w kraju w nie bogatym, jak chociażby Hiszpania (za to Hiszpanię uwielbiamy
właśnie, że najróżniejsze owoce możemy kupić za grosze, a ich świeżość jest o
niebo wyższa niż polskich owoców..).
Dzieci w podróży potrzebują
czasem jakichś gryzaków czy smoczków. My smoczków ze sobą nie wozimy (chyba że
do zabawy, jak inne gryzaczki), ale różne przedmioty, które można popodgryzać,
owszem. Gryzaki od MAM, grzechotki z miękkimi miejscami do gryzienia - to nasz
stały zestaw do zabrania w drogę. Zwykle bywa tak, że kilka z nich znajdzie się
na wycieraczce auta, czy na siedzeniu lub w foteliku Oskara. Takie gryzaki idą od razu w odstawkę,
ponieważ miejsca te są pełne bakterii, a jeśli chcemy ustrzec się biegunki,
przed podaniem ich ponownie dziecku należy je wyparzyć/wysterylizować. Podobnie
z pluszakami – zanim podacie je maluchowi, powinny być wyprane, mimo że
kosztować Was to będzie trochę zachodu.
SKÓRA DZIECKA JEST RÓWNIE WAŻNA!
Często zapominamy, że skóra
niemowlęcia jest niezwykle cienka, nie posiada bariery ochronnej przed ostrymi
promieniami słońca i jest bardzo podatna na uszkodzenia. Wystawiamy malucha na
ostre słońce, a jeśli nawet nie, to umyka naszej uwadze to, że jego nóżki w
spacerówce narażone są na promienie, gdy spacerujemy po deptaku, czy
miasteczku. A zło czyha i następnego dnia może się okazać, że skóra naszego
malucha jest poparzona.
Przegrzewanie dziecka to chyba jeden z częstszych problemów zdrowotnych
podczas upalnych dni. Mamy dziwną tendencję do ubierania dziecka w wiele
warstw, pomimo względnie wysokiej temperatury. Zasada jest taka, że noworodka
ubieramy tak, jak siebie plus dwie warstwy dodatkowo, a niemowlaka – tak, jak
siebie plus jedna warstwa. Maksymalnie. A jeśli uważacie, albo Wasze dziecko
uważa, że może być ubrane, jak Wy, nie ma przeciwwskazań. Wystarczy sprawdzić
kark malucha, żeby wiedzieć, czy marznie, czy jest mu za gorąco (dłonie nie są wyznacznikiem,
tak jak i gorące czoło nie jest objawem gorączki). Objawami silnego przegrzania
może być też niepokój, brak apetytu, a nawet wymioty. Istotne znaczenie w
takiej sytuacji ma przeniesienie dziecka w chłodniejsze miejsce i pojenie
płynami.
Musicie wziąć też pod uwagę, że,
nawet jeśli ubierzecie dziecko lekko, a wsadzicie je do ciemnej spacerówki i
postawicie budkę w dobrych intencjach uchronienia go przed promieniami
słonecznymi, to w środku robi się sauna i może to skutkować potówkami (różowe plamki
i grudki na tych częściach ciała dziecka, które są zakryte i narażone na
przegrzanie, czyli szyja, plecy, pachy, pachwina i pośladki; znikają, gdy skóra
dostanie świeżego, chłodniejszego powietrza; jeśli nie dostanie – zmienią się w
zmiany ropne), spoceniem się malucha (mokre od potu ubranko należy w miarę
szybko zmienić, żeby maluszek się nie przeziębił), czy większymi problemami,
niż gdybyście po prostu użyli kremu z wysokim filtrem przeznaczonym dla dzieci
i zwyczajnie odkryli budkę. A gdy za moment wejdziecie do sklepu, który zapewne
będzie klimatyzowany, termoregulacja Waszego dziecka oszaleje, spowoduje spadek
odporności i maluch, niczym świeże bułeczki, wystawiony będzie na pożarcie
wirusów, bakterii i pasożytów, które tylko czekają na taką okazję. Ubierajcie zatem swoje dzieci odpowiednio
do pogody, z uwzględnieniem ich samopoczucia, nie gotujcie ich w spacerówkach i
nie wyziębiajcie w zimnych sklepach, a będzie dobrze!
Na urlopie nie trudno też o oparzenia słoneczne. W przypadku
niemowlaków podobno wystarczy kwadrans plażowania i problem gotowy. A że jest
to problem, wie zapewne każdy, kto kiedykolwiek doznał oparzenia po długim
leżeniu w ostrym słońcu (najczęściej dochodzi do oparzeń w samo południe,
najlepiej więc wystawiać się na słońce w godzinach przedpołudniowych lub
popołudniowych). Krem z filtrem,
przynajmniej 50 UV, należy koniecznie stosować u niemowlaków, gdy planujemy odkrycie
małego ciałka, ale trzeba też pamiętać, by smarować malucha kilka razy w
czasie ekspozycji, bo woda, piasek, czy inne przedmioty w jego okolicy
skutecznie ścierają krem z ciała malucha.
Oparzenia słoneczne objawiają się łagodnym, choć nieco bolesnym
zaczerwienieniem skóry, aż do bardzo bolesnych pęcherzy, wypełnionych płynem
surowiczym, obrzęków i gorączki. W przypadku lekkiego zaczerwienienia
należy schłodzić dziecko w letniej wodzie lub na miejsce oparzenia nałożyć
chłodny okład, zsiadłe mleko, serwatkę lub preparat z d-panthenolem, i
obserwować rozwój sytuacji. W przypadku cięższych oparzeń konieczna jest wizyta
na pogotowiu lub wezwanie lekarza, aby ocenił stopień oparzenia i przepisał
maści z antybiotykiem (kiedy pęcherze będą pękać, może dojść do nadkażenia tego
miejsca) oraz podawanie dziecku preparatów przeciwgorączkowych i wykonywanie
okładów. Pęcherzy nie wolno przebijać, a oparzonej skóry przecierać! Skórę taką
już do końca urlopu należy skutecznie chronić przed promieniowaniem słonecznym,
bo będzie ona bardzo wrażliwa do momentu zagojenia ranek i zniknięcia
zaczerwienienia i obrzęków.
Jeszcze groźniejszy może być udar słoneczny, który zdarza się
częściej, niż się wydaje. Sama kiedyś dostałam udaru po godzinnym leżeniu na
plaży (w samo południe) i nie chciałabym tego powtarzać.. Udaru można także
dostać, jeśli przebywamy zbyt długo w zbyt mocno nagrzanym aucie (NIE WOLNO
ZOSTAWIAĆ DZIECKA SAMEGO W ZAMKNIĘTYM SAMOCHODZIE NAWET NA CHWILĘ!), weźcie to
pod uwagę podczas planowania podróży! Udar objawia się bólami głowy i wymiotami
(w moim przypadku nasilały się podczas zmiany ułożenia głowy, musiałam więc
utrzymywać ją w jednej pozycji, aby zmniejszyć ich natężenie), a skóra staje
się mocno nagrzana, wilgotna i czerwona, a po jakimś czasie całkowicie sucha.
Maluch jest osłabiony, ma się wrażenie, że nie ma z nim kontaktu. Ponieważ
gruczoły potowe przestają działać, temperatura ciała rośnie drastycznie.
Koniecznie wezwijcie pogotowie i próbujcie obniżyć temperaturę.
BLISKIE STARCIE Z OWADAMI
Nic strasznego, nawet ugryzienie
osy, jeśli dziecko nie jest uczulone na jej jad. A co, jeśli nie wiecie, czy
Wasza pociecha bez większego problemu zniosłaby taki kontakt trzeciego stopnia?
Najlepiej zaopatrzyć się w preparat skutecznie odstraszający wszelkie insekty –
komary (które są brudnymi owadami), meszki (których ugryzienie jest bolesne i
powoduje rozlaną, czerwoną, swędzącą plamę na skórze), osy i pszczoły (pszczoła
zostawia w naszym ciele żądło, osa - ból w miejscu ukłucia), czy kleszcze
(sprawca boreliozy).
Jak postępować, jeśli doszło do
ukąszenia czy ugryzienia? Zranione
miejsce przetrzyjcie odkażającym preparatem. Po ukąszeniu komara czy meszki
można zastosować specjalny preparat. Jeśli Wasze dziecko jest uczulone na jad
komara, w miejscu ukłucia pojawią się twarde, swędzące grudki. Dobrze by było,
gdyby obejrzał je pediatra.
Żądło pszczoły oraz kleszcza starajcie się wyciągnąć delikatnie i jak
najszybciej. Na końcu żądła pszczoły znajduje się woreczek z jadem – po
jego rozerwaniu do ciała dziecka dostanie się dodatkowa porcja jadu, natomiast
kleszcza nie traktujcie niczym tłustym (mimo że często mówi się o tym, żeby
posmarować go masłem, bo usunięcie go będzie łatwiejsze), bo zacznie się dusić
i zwymiotuje do rany zarażając malucha. W ślinie i wymiocinach kleszcza
znajdują się zarazki powodujące odkleszczowe zapalenie opon mózgowych. Kleszcza
wyciągajcie pęsetą, chwytając jak najbliżej skóry i wykręcając go delikatnie
lub po prostu ciągnąc na zewnątrz. Starajcie się go nie zmiażdżyć, ani nie
oderwać ciała od głowy! Po wyciągnięciu kleszcza z ciała, zabijcie go, żeby nie
miał szans przyczepić się do innego kawałka ciała dziecka lub Waszego.
Jeśli po ugryzieniu osy czy pszczoły maluch zaczyna puchnąć, albo
został ugryziony w język lub szyję, należy koniecznie pojechać na pogotowie! W
pierwszym przypadku może dojść do wstrząsu anafilaktycznego, który może być
przyczyną nawet śmierci dziecka, w drugim przypadku – może dojść do uduszenia.
Jeśli w ciągu 30 dni po ukąszeniu kleszcza na skórze dziecka pojawi się
rumień, koniecznie udajcie się do pediatry i poinformujcie go o kontakcie z
kleszczem. Może to być objaw boreliozy, groźnej w skutkach choroby, i konieczne
będzie podanie antybiotyków. Dobrym pomysłem jest szczepienie, pamiętać jednak
należy, że szczepić się trzeba regularnie, bo jedna szczepionka nie wystarcza.
Mam jednak nadzieję, że nie
spotka Was podczas Waszego urlopu żadna z powyższych dolegliwości! J
Mnie najbardziej mrozi krew w żyłach sama myśl o ukąszeniach czy użądleniach... Ale pewnie żadnego dziecka nie da się przed tym ustrzec.
OdpowiedzUsuńNiby można psikać dziecko specjalnymi sprejami (kupiliśmy taki dla maluszków), ale na ile skuteczne one są, nie wiadomo. Można też nie pozwalać dziecku chodzić boso po trawie, pić słodkich napojów, nie wchodzić do lasów, itd.. itp.. Ale co to znowu za życie :) Trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze, a w razie czego szybko interweniować.
Usuńbardzo dobrze napisane. Ja jednak problem widzę gdzie indziej, mianowicie w decyzji o wyjezdzie. Z tego co zauwazyłam to rodzice boja sie wyjezdzac dziecmi bo tyyyyle to zachodu.
OdpowiedzUsuńO tym wpis też będzie ;) A swoją drogą, mam nadzieję, że po Twoim wpisie na ten temat (wyjazdów z dziećmi), wiele rodziców przestało mieć obawy ;)
Usuń